- Pazurem go, a co mi będzie bezkarnie krewkę wysysać.
Na wszelki wypadek, z każdym „Duszkowym zwierzątkiem” wybieramy się do P. Marty, która skrupulatnie wyciąga resztki kleszczy. Na rankę maść z antybiotykiem i po krzyku.
W tym tygodniu, zamknięty został pewien etap w życiu Duszki. Otóż maleństwo, na zawsze pożegnało się z mleczakami. Jako ostatni, zgubiony został, górny kiełek. Do tego sukcesu przyczynił się, oczywiście, wierny kompan Duszki – Kosta. Nie ma jak, potracić ząbki podczas zabawy.
A propos zabawy. W ubiegły weekend, goldeni charakter Duszki, uwydatnił się w stu procentach. Jak zwykle w niedziele, wybrałyśmy się do Dogtora, gdzie Duszka poznała, szaleńca, równego samej sobie. Sota, to imię nowej koleżanki Duszki – dwuletniej labradorki. A ja, no cóż, czy mi się to podobało czy nie, również zostałam wciągnięta do błotnej zabawy. Co tu będę opowiadać, na efekty popatrzcie sami. Dodam tylko, że przez moment miałam wątpliwość, czy Pancio wpuści nas do autka. Jak na złość, nie zabraliśmy nic do zabezpieczenia siedzeń ani Duszkowego ręczniczka.
A oto efekty:

:-)

O rany, rany .. to już pobawić się nie można ...

Spojrzenie pełne goldeniej skruchy ...
Ale powiem Wam coś w tajemnicy, jaki piesek taka Pancia. Uwielbiam błotne, Duszkowe zabawy :-)
Po za tym, wracając z roweru, osobiście świecę, a raczej ociekam Duszce przykładem ...
Błotko ... to takie pierwotne :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz